MARS NA ZIEMI, cz.2
Kruche arktyczne życie
MMMars,
2012: lądownik osiada na Marsie w miejscu wskazanym, jako to, w którym
istnieją największe szanse odnalezienia śladów ciekłej wody. Kierowany
przez naukowców na Ziemi robot zmierza w kierunku szczeliny, której
wygląd wskazuje, że mogła być miejscem wypływu aktywnego gorącego źródła.
Lądownik rozpoczyna pobieranie próbek piasku i pokruszonych skał, aby
zebrać wszystko co mogło zachować ślady życia.
Robot
wrzuca zebrane próbki do komory i rozpoczyna badania materiału na obecność
molekularnego DNA - najbardziej podstawowego budulca cząsteczek charakterystycznego
dla całego znanego życia. Zbudowanie instrumentu, który może odbyć podróż
na Marsa w celu poszukiwania śladów DNA jest marzeniem badaczy ze Stanford
Genome Technology Center. Marzenie to jest obecnie osiągalne, zdaniem
Viktora Stolca, jednego z tych naukowców, współpracującego z NASA we
wczesnych etapach konstruowania takiej właśnie aparatury.
To
marzenie, a także nadzieja na inne podstawowe badania genetyczne zaprowadziły
tego lata Stolca na Daleką Kanadyjską Arktykę do wzięcia udziału w badaniach
polowych w ramach Projektu Haughton-Mars. Projekt sponsorowany przez
NASA podejmuje próbę studiów geologii i biologii obszaru wewnątrz krateru
uderzeniowego Haughton, mającego na służyć wyrobieniu poglądów na temat
tego co może zostać wykonane w ramach przyszłych misji planetarnych.
Zielona
oaza wewnątrz krateru Haughton jest płodną podstawą dla biologów studiujących
jak organizmy żywe mogą zaadaptować się do surowych, ekstremalnych środowisk
-
W Stanford Genome Technology Center budujemy instrument, który jest
zdolny do detekcji pojedynczych molekuł DNA pośród wielu innych. Mamy
także nadzieję na wytypowanie rodzaju próbek skał na powierzchni Marsa,
które będą badane w celu stwierdzenia obecności DNA, jako część misji
NASA.
-
Wysoka trwałość DNA oraz fakt, że jest ono pewnym sygnałem obecności
żywych organizmów powoduje, że badania takie są idealnym testem obecności
życia - mówi Stolc. - Starożytne DNA z roślin i zwierząt zamieszkujących
Ziemię setki milionów lat temu znajdowano utrwalone w skamieniałościach.
- Nawet jeśli życie na Marsie już nie istnieje w aktywnej formie, jest
możliwe, że DNA tamtejszych organizmów mogło się zachować, a my jesteśmy
w stanie odnaleźć pojedyncze jego molekuły - dodaje.
Viktor
Stolc z próbkami arktycznych kultur bakteryjnych
Przez
kilka tygodni lipca i początku sierpnia Stolc pracował w polowym laboratorium
w specjalnie przygotowanym brezentowym namiocie (o wymiarach 3 na 3,6
metra) na skalistych terenach wyspy. Dzieląc niewielką przestrzeń namiotu
z geologami i ich wciąż rosnącą kolekcją próbek skalnych, hodował kultury
bakteryjne charakterystyczne dla środowiska krateru w celu zbadania
ich DNA. Mimo nieodzownego nieładu i bez przerwy nawiewanego pyłu z
suchej polarnej pustyni, laboratorium Stolca nie odznaczało się bylejakością:
wyposażone było w podstawowy ekwipunek, zasilany za pomocą generatora
diesel'owskiego, jakich potrzebuje każdy współczesny genetyk.
Tworzenie
genetycznych kopii ekosystemu
Jakby
budowa aparatu do znajdowania marsjańskiego DNA nie była wystarczająco
ambitnym przedsięwzięciem, Stolc jest także zajęty projektem opisu sekwencji
genomu nie pojedynczej cząsteczki, ale całego ekosystemu na powierzchni
wokół całego krateru Haughton. Zespoły genetyków dopiero co zakończyły
sekwencjonowanie ludzkiego genomu. Osiągnięto to mapując dokładną lokalizację
każdego elementu w ludzkim DNA.
Odmiennie wygląda to w przypadku innych genetycznych projektów, także
służących mapowaniu genomów prostych form życia takich jak drożdże czy
nematody. Jednak zebranie i uporządkowanie materiału wszystkich żywych
stworzeń - zawartego w setkach rodzin mikroorganizmów - oraz rozszyfrowanie
kodu genetycznego każdego organizmu w takiej biologicznej mieszaninie
jest przedsięwzięciem bezprecedensowym. Stolc przybył na Devon Island
właśnie w tym celu. Wykorzystał on przy tym fakt, że przez pół roku
słońce nad wyspą nie zachodzi, a także względną prostotę ekosystemu
do kolekcjonowania biologicznych próbek ze skalnych ścian, małych jezior
oraz sączących się cieków wodnych.
Stolc wykopuje rośliny, zeskrobuje porosty ze skał i ostrożnie zbiera
maty alg z mułów okolicznych małych "jezior" - oczek wodnych,
które gdziekolwiek indziej na świecie nazywano by stawami. Ale na tej
surowej polarnej pustyni gdzie stwarzają szansę na przeżycie, wydają
się być cudem.
Ostatniego tygodnia Stolc wykonał garść cyfrowych fotografii leżącego
w dole w centrum krateru Haughton błotnistego kawałka gruntu pokrytego
roślinnością.
- Moi koledzy, którzy pozostali w Stanford mogą nie uwierzyć w różnorodność
egzystujących tu aktualnie organizmów - powiedział, wykonując szereg
ujęć wiotkich traw i stojących prosto mleczów. - To jest bardzo suche,
pustynne środowisko, którego cykle warunkuje nieprzerwane nasłonecznienie
latem i kompletna wielomiesięczna ciemność podczas zimy - dodaje.
- To co tutaj robimy, to poszukiwanie informacji genetycznej zawartej
w tych arktycznych organizmach oraz zrozumienie, które sekwencje genów
pozwalają im egzystować w tak ekstremalnych środowiskach - mówi Stolc.
- Mamy nadzieję na znalezienie specyficznych odcinków sekwencji DNA,
dzięki którym możliwe było zaadaptowanie się do życia w tym miejscu.
Te specyficzne sekwencje umożliwiające adaptację zawierają informację
pomagającą organizmom przetrzymywać ekstremalnie niskie temperatury
lub ekspozycję na dawki promieniowania ultrafioletowego, a także długie
okresy odwodnienia.
Stolc nie jest samotny w swej fascynacji tymi organizmami. W samej rzeczy
zainteresowanie odkrytymi przez naukowców wieloma przykładami życia
- w warunkach temu życiu wrogich - doprowadziło do wykreowania własnej
nazwy tych organizmów: zwie się je obecnie ekstremofilami. Inni biolodzy
pracujący w ramach Projektu Haughton-Mars także zastanawiają się nad
tymi kryteriami.
Testowanie
ziemskich ekstremofili
Deinococcus: czy jego przyszłość może wiązać się z Marsem?
Jeden
z najbardziej wytrzymałych organizmów na ziemi można zaliczyć do ekstremofili,
nawet jeżeli z reguły egzystuje w bardzo zwykłych warunkach. Jest nim
Deinococcus radiodurans - bakteria wytrzymująca dawki promieniowania
mogące być zabujcze dla człowieka. Została ona odkryta w latach pięćdziesiątych
dwudziestego wieku w zepsutym puszkowanym mięsie, które podobno poddawano
promieniowaniu gamma celem sterylizacji. W mięsie znalezono pleniące
się kolonie Deinococcus radiodurans, posiadające unikalne cechy szybkiego
odbudowywania wszelkich genetycznych defektów wywołanych radiacją. Cechy
te są źródłem nazwy mikroorganizmów., którą można tłumaczyć jako: "obce,
odporne na promieniowanie organizmy".
- Właściwości te wprowadzają pewne implikacje do realizowanych obecnie
misji marsjańskich jak również przyszłych misji poszukiwania życia na
innych planetach - powiedział Alessandro Airo, biochemik, absolwent
Wolnego Uniwersytetu w Berlinie, zatrudniony obecnie w NASA Ames Research
Center. Airo specjalizuje się w biologii Deinococcus radiodurans oraz
podejmuje wysiłki w celu zbadania środowiska krateru Haughton i zrozumienia
mechanizmów pozwalających przeżyć organizmom zamieszkujących Arktykę.
Eksperci od ochrony środowisk innych planet w agencjach kosmicznych
na całym świecie bez przerwy obmyślają sposoby wyniszczania Deinococcus
na statkach kosmicznych, ponieważ stosowanie promieniowania, ogólnie
używanej metody sterylizacji statków kosmicznych, jest nieskuteczne
wobec tych mikroorganizmów, korzystają więc z pomocy wszystkich badaczy.
- Różne ekstremofile znajdowano na całym świecie, również w antarktycznych
granitach, ale w bardziej komfortowych temperaturach - 35÷38 stopni
Celsjusza. D. radiodurans jest aktywny w znacznie niższych temperaturach,
jednak te na arktycznych pustyniach Devon Island są wyjątkowo niesprzyjające
- powiedział Airo.
Próbuje on znaleźć wystarczająco niesprzyjające. Airo przybył na Devon
Island po przyłączeniu do Projektu Haughton-Mars w celu zebrania biologicznych
próbek ze strumieni, małych jezior oraz suchych skał z nadzieją znalezienia
niszczących warunków dla obcych, odpornych na promieniowanie organizmów.
- Takie bardzo wrogie środowiska mogą prowadzić do podobieństw mechanizmów
reprodukcji wśród ziemskich i marsjańskich ekstremofili - powiedział
Airo. - Uważamy Deinococcus radiodurans jako modelu organizmów obecnie
egzystujących na Marsie - dodał.
Podczas kiedy obaj: Airo i Stolc wykorzystują swoje badania do zrozumienia
jak może wyglądać marsjańskie życie, a także jak najskuteczniej go poszukiwać,
rozumieją znaczenie swojej pracy nawet jeśli na Marsie nigdy nie było
nawet jednej żywej komórki.
- Wyobraź sobie, że posiadamy katalog możliwych zmian genu dla wszystkich
genów znalezionych w mikroorganizmach przede wszystkim tych odpornych
na suszę i zimno. Możliwe jest, że któregoś dnia inżynierowie - mikrobiolodzy
spożytkują wiedzę o tych sekwencjach do terraformowania Marsa - powiedział
Stolc.
- Czy możliwości te mogą prowadzić do zazielenienia lub "frankensteinowania"
Marsa może być przedmiotem etycznej debaty w następnej dekadzie, ale
technologia tworzenia ekstremofili dla Marsa spowoduje rozpoczęcie w
możliwej do przewidzenia przyszłości produkcję tlenu na planecie - dodaje
Stolc.
Tłumaczenie: Marian Legutko
Źródło: Space.com
Webmaster:
Piotr Moskal
Ogólne pytania proszę kierować pod adres mspolska@kki.net.pl Copyright © The Mars
Society 1998 |