Dlaczego powinniśmy wybrać Marsa?


Wiele się ostatnio mówi na temat potrzeby zorganizowania załogowych misji kosmicznych. Od czasu zakończenia programu Apollo żaden człowiek nie poleciał bowiem dalej niż na orbitę okołoziemską, co przez wiele osób jest uważane za krok wstecz w dziedzinie podboju kosmosu. I słusznie. To prawda że misje zautomatyzowane są tańsze, łatwiejsze do zaprojektowania i bezpieczniejsze, gdyż nie narażają niczyjego życia. Jednak to nie wystarczy. Przez wieki ciekawość pchała ludzi w kierunku nieznanego. Poza własną wioskę i dalej w świat. Ani rwące rzeki, ani nieprzebyte puszcze i dżungle, ani nawet olbrzymie oceany nie były w stanie powstrzymać odkrywców od podążania przed siebie w poszukiwaniu nowych lądów, nowych mozliwości i nowych przygód. Pęd do przygody mamy po prostu we krwi. I z tego powodu, prędzej czy później, wyruszymy w kosmos aby na własne oczy zobaczyć widoki, które przekazały nam nasze sondy.

O ile większość ludzi związanych z badaniami kosmicznymi zgadza się z powyższym stwierdzeniem, o tyle cel takiej wyprawy pozostaje kwestią sporną. Spośród najbliższych nam ciał niebieskich do dyspozycji mamy w zasadzie tylko dwie możliwości, które na serio brane są pod uwagę. Pierwsi prawdziwi astronauci XXI wieku polecą albo na Księżyc, albo na Marsa. Ponieważ jednak na Księżycu już byliśmy, intuicja podpowiada że tym razem powinniśmy pójść dalej, wybrać bardziej ambitny projekt, gdyż inaczej misja taka nie wniesie żadnego postępu do badań kosmosu. Przy tak kosztownym i skomplikowanym przedsięwzięciu nie można jednak opierać się na intuicji. I nie jest to całe szczęście konieczne, gdyż mnóstwo rzeczowych argumentów przemawia za Marsem.

Fakt iż żaden rząd nie ogłosił oficjalnie programu załogowego lotu na Czerwoną Planetę nie oznacza wcale że planu takiego nie ma. Już w połowie lat osiemdziesiątych naukowcy z NASA opracowali obszerny projekt o nazwie SEI (Space Exploration Initiative), ktrórego jednym z elementów był właśnie lot ludzi na Marsa. Ze względu na niebotyczne koszty, 450 miliardów dolarów, został on jednak bardzo szybko zarzucony. Powodem tak wysokich kosztów był fakt iż plan SEI przewidywał w pierwszej kolejności budowę stacji orbitalnych wokół Ziemi oraz baz przeładunkowych na Księżycu. Lot na Marsa miał się odbywać z przesiadką (tankowaniem). Takie wyjście okazało się zupełnie niepraktyczne. Alternatywą dla SEI jest obecnie plan Mars Direct, opracowany przez dr Roberta Zubrina dla koncernu Martin-Marietta. Zakłada on lot bezpośrednio z Ziemi na Marsa. Nie wymaga ani żadnych dodatkowych struktur, ani nowych technologii. Okazuje się bowiem iż dostępne obecnie rakiety (z napędem chemicznym, rzecz jasna) w zupełności wystarczają by wysłać ludzi na Marsa w rozsądnym czasie oraz umożliwić im bezpieczny powrót.

Drugim ważnym założeniem planu Mars Direct jest wykorzystanie marsjańskich surowców naturalnych do produkcji paliwa na lot powrotny (w ten sposób nie trzeba wieźć tego paliwa z Ziemi, co radykalnie obniża koszty). Atmosfera Marsa złożona jest w większości z CO2, z którego w wyniku kilku prostych reakcji chemicznych przy użyciu wodoru uzyskać można potrzebną mieszaninę pędną CH4 / O2. Mars Direct zakłada wysłanie dwóch rakiet nośnych. Pierwszą (bezzałogową) na Marsa poleci pojazd powrotny ERV (Earth Return Vehicle) oraz instalacja do produkcji paliwa ISPP (In Situ Propellant Production). Po wylądowaniu instalacja wyprodukuje potrzebne paliwo, zatankuje pojazd powrotny i zamelduje na Ziemię że wszystko przebiegło jak należy. Dopiero wtedy z Ziemi wystartuje rakieta niosąca moduł mieszkalny oraz czteroosobową załogę. Równocześnie w kierunku Marsa poleci kolejna rakieta niosąca ERV / ISPP dla drugiej misji, stanowiąc jednocześnie zabezpieczenie dla astronautów misji pierwszej (w wypadku gdyby gotowy ERV na Marsie uległ zniszczeniu załoga dysponować będzie drugim, wymagającym tylko zatankowania). Ze względu na to iż okna startowe umożliwiające lot na Marsa wypadają średnio co dwa lata, instalacja ISPP która wyląduje na Marsie będzie miała około 24 miesięcy na wyprodukowanie potrzebnych składników. Pojazd powrotny potrzebuje około 90 ton paliwa (82-96 ton, w zależności od modelu), z czego łatwo wyliczamy iż produkcja musi następować mniej więcej w tempie 5 kg na godzinę, co nie jest wcale wartością zawrotną. Z tego też względu ISPP nie musi wcale być olbrzymią maszyną lub "fabryką", jak sugeruje dr Andrzej Marks w swoim tekscie. Zresztą o czym tu dyskutować - działający model modułu ISPP został już zbudowany, ma rozmiary małej pralki i bez problemu produkuje paliwo w wymaganym tempie. Prototyp urządzenia poleci na Marsa w 2001 roku w ramach misji NASA Mars Surveyor 2001.

Dlaczego Mars? Obiecałem że przedstawię szereg dowodów na poparcie wyboru Czerwonej Planety. Oto one. Na powierzchni Marsa znajdują się wszystkie potrzebne do życia pierwiastki takie jak azot, tlen, węgiel i wodór. Znajdują się tam również zasoby wody. Wszystko to ma zasadnicze znaczenie dla przyszłych badaczy / kolonistów. Na Księżycu zasobów takich nie ma (są śladowe), więc wszystkie potrzebne pierwiastki trzebaby wieźć z Ziemi, co byłoby potwornie nieopłacalne. Wprawdzie na Księżycu znajdują się złoża cennego helu 3, jednak na Marsie znajdziemy złoża nie mniej cennego deuteru, a ponadto wielu innych wartościowych pierwiastków, więc pod wzgęldem ekonomiczno-handlowym Mars prezentuje się z pewnością lepiej, a przynajmniej równie dobrze co Księżyc.

Na Marsie panują zdecydowanie lepsze warunki dla ludzi niż Księżyc - grawitacja jest bardziej zbliżona do ziemskiej (1/3g, na Księżycu zaledwie 1/9g), doba trwa prawie dokładnie tyle co na ziemi (24h 30m), wahania temperatur nie są tak radykalne jak na Księżycu gdyż Mars ma atmosferę. Może na Czerwonej Planecie będzie ludziom ciężko, lecz w porównaniu z warunkami księżycowymi to prawdziwa sielanka. Nie należy też zapominać iż Mars jest, podobnie jak Ziemia, planetą, więc jego badania przyniosą nam interesującą wiedzę z dziedziny geologii planetarnej. A wiedza ta jest nam rozpaczliwie potrzebna by lepiej zrozumieć procesy które targają naszą własną planetą. Ponadto Mars jest interesujący również z powodu niezerowego prawdopodobieństwa iż kiedyś występowało na nim życie. Hipoteza taka jest dosyć śmiała i do tej pory nikomu nie udało się jej udowodnić, niemniej nie dowiemy się tego dopóki sami nie pofatygujemy się na Marsa aby to sprawdzić. A chyba każdy z nas chciałby znać odpowiedź na odwieczne pytanie ludzkości: czy jesteśmy niepowtarzalni i jedyni?

Na koniec jeszcze kilka ważnych faktów. Plan Mars Direct w nieco zmodyfikowanej wersji został przyjęty przez NASA pod nazwą Mars Semi Direct, co jest najlepszym dowodem na to iż jest spójny i akceptowany przez środowisko naukowe. Nie pozwólcie sobie Państwo wmówić iż jest inaczej. Koszt planu wycenia się na około 40 miliardów dolarów, więc jest on jak najbardziej do przyjęcia (dla porównania orbitalna baza Alfa będzie kosztować około 50 mld $). Na argumenty opornych twierdzących że i tak koszty są zbyt duże i że żaden rząd nie zgodzi się sponsorować takiego planu odpowiem jednym zdaniem: nie potrzebujemy żeby jakikolwiek rząd go sponsorował. Przeciwnicy planu Mars Direct zapominają bowiem o jednym drobnym fakcie - jego realizację za cel postawiło sobie stowarzyszenie The Mars Society, które wszystkie potrzebne środki ma zamiar zaczerpnąć z sektora prywatnego. Nie od dzisiaj wiadomo że właściciele prywatnych firm są bardziej przewidujący od krótkowzrocznych polityków i nie żałują pieniędzy na ambitne projekty. I przeważnie dobrze na tym wychodzą. Tak więc śmiem twierdzić z całym przekonaniem iż polecimy właśnie na Marsa a nie na Księżyc, że zrobimy to korzystając ze środków prywatnych nie oglądając się na ociężałe rządy oraz, przede wszystkim, że przyniesie to ogromne korzyści we wszystkich dziedzinach nauki, niekoniecznie nawet bezpośrednio związanych z badaniami kosmosu. Przy okazji realizacji programu Apollo opracowano dziesiątki nowych, przełomowych wynalazków, a skutki tego przełomu odczuwamy do dziś, chociażby korzystając z komputerów osobistych.

Podsumowując, w porównaniu ze wszystkimi powabami Marsa, Księżyc prezentuje się jak jałowa kosmiczna kamienna bryła, na której w dodatku byliśmy już 6 razy. Polecieć na Księżyc zamiast na Marsa u progu nowego millenium to tak jakby Kolumb popłynął na Gibraltar zamiast do Ameryki...



Piotr Moskal
Prezes, Mars Society Polska











Webmaster: Piotr Moskal

Ogólne pytania proszę kierować pod adres mspolska@kki.net.pl
Copyright © The Mars Society 1998

" Ziemia jest kolebką ludzkości, lecz nikt
nie pozostaje w kolebce do końca życia. "
-- Konstanty Ciołkowski, 1895
Artykuły i biuletyny
Zdjęcia i animacje
Interesujące linki
Inne dane
.